Rozdział 2 - Porwanie
W mieszkaniu Rona i Hermiony...- Ron, szybko bierz dzieci i teleportujcie się! - zawołała szatynka. - Śmierciożercy zaraz wyważą drzwi! -
- Wiesz może gdzie James?! - krzyknął tamten, z paniką rozglądając się dookoła.
- O nie... - pisnęła Hermiona wybiegając na zewnątrz.
- CO ty robisz?! - wołał Ron
- Tam jest James! Wy już się teleportujcie! - odpowiedziała i z różdżką w dłoni wybiegła z domu. Jak się okazało Śmierciożerców już tam nie było. - O nie! - rozpłakała się - Co ja powiem Harry'emu i Ginny? - jęknęła upadając na kolana. Po chwili jednak wstała teleportując się do Nory. Prawie natychmiast została otoczona przez rodzinę.
- Gdzie James? - spytała Lily.
- Został porwany. - powiedział bez zająknienia ich wujek Ron. Dzieci natychmiast pobiegły do wyznaczonego ich pokoju i zabrały się za pisanie listu do rodziców.
Kochani Rodzice!
Mamy złe wieści. Był atak. Śmierciożercy porwali Jamesa. Boimy się! Proszę zabierzcie nas już do Hogwartu!
Rozrabiaki - Lily i Will.
~~*~~
Harry obudził się po południu. Był cały obolały, ale mimo to zwlókł się z łóżka. Ginny przywitała się z nim po czym pokazała mu list od dzieci. Wybraniec przerażony tą informacją opadł na łóżko i patrząc się na kartkę postanowił:
- Ginny udaj się po dzieciaki. - zdziwił się, gdy przed jego oczami pojawiła się kartka. Odczytał ją.
Harry Potterze jeśli chcesz zobaczyć jeszcze syna przyjdź do Zakazanego Lasu dziś o zmroku. Jeśli ktoś będzie ci towarzyszył zabijemy tego smarkacza.. jak mu tam? James? Czekamy!
Zbladł, gdy skończył czytać.
- Nie możesz! To pułapka! - krzyknęła Ginewra.
- Tu chodzi o naszego syna, Ginny! Nie mogę go tak zostawić! Nie po tym wszystkim co się stało! - rzekł łamiącym się głosem. Ukochana czule pożegnała się z nim, po czym udali się w dwie różne strony. Brunet do Skrzydła Szpitalnego, a ruda do Nory.
O dziwo pani Pomfrey nie przejęła się jego zniknięciem. Powodem było pojawienie się nowego pacjenta. Potter spojrzał na nią pytająco na co ta powiedziała:
- Dziś rano przetransportowali do nas ze Św. Munga Profesora Snape'a. Stwierdzili, że za niedługo się obudzi. -
Harry nie udawał zaskoczonego.
- To wspaniale. - uśmiechnął się szczerze. Bardzo cieszył się z usłyszanych informacji.
- A co do ciebie, czemu nie leżysz w łóżku i nie odpoczywasz?! - warknęła, przypominając sobie o wczorajszym wieczoru.
- Nic mi nie jest, po za tym mam ważne sprawy do załatwienia. - starał się jakoś wymigać.
- Kiedy? - spytała.
- Późno. - odparł krótko.
- Marsz do łóżka! - rozkazała, na co ten tylko jęknął i niechętnie posłuchał pielęgniarki.
~~*~~
Tymczasem Ginewra Potter zjawiła się w Norze, gdzie została powitana przez wszystkich domowników. Dzieci podbiegły do niej z płaczem i przytuliły się. Ginny głaskała po głowie najmłodszą członkinię jej rodziny - Lily. Nie minęła chwila, a Will pobiegł do swojego pokoju po dwa duże kufry. Wrócił wlokąc obydwa za sobą. No, no, no... Ale dżentelmen. Pomyślała Ginny.
By dostać się pod bramy Hogwartu użyli teleportacji łącznej. Weszli do zamku.
- Ooo..... Ale tu pięknie! - westchnęła Lilianna widząc cudowne dekoracje przygotowane przez skrzaty domowe na kolejne rozpoczęcie roku szkolnego.
- Idę poszukać taty. Wy tu zostańcie. - rzekła, po czym wyszła. Od razu skierowała się do skrzydła. - Wiedziałam, że cię tu znajdę. - zwróciła się do męża.
- Pani Pomfrey mnie zatrzymała. - westchnął. - Która godzina? - zapytał chwilkę potem.
- 20:50. - odpowiedziała.
- W takim razie powoli trzeba się zbierać. Nie mogę się przecież spóźnić. - oświadczył szykując się do wyjścia.
- Ale czemu miałbyś? - spytała z obawą.
- Dlatego. - odpowiedział odkrywając bardzo poranioną nogę. - Miałem koszmar. Znowu. Voldemort torturował zielonookiego bruneta. Gdzieś tak w moim wieku. - rzekł nieco ciszej. - Trochę to dziwne. Przecież na skrzydło szpitalne są nałożone bariery ochronne. - dodał po czym pomału wygramolił się z łóżka, przebrał się i powolnym, ostrożnym krokiem poszedł z żoną w stronę swoich kwater.
CDN...
Hej. CZEKAM NA KOMENTARZE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz