Rozdział 1 - Koszmar
Voldemort... Krew...Ból...Śmierć...Harry Potter obudził się z krzykiem. To tylko koszmar, tylko koszmar, to się nie stało naprawdę. - wmawiał sobie. W śnie widział siebie torturowanego przez Czarnego Pana. Oparł się o poduszki po czym odwrócił głowę w stronę żony. Ta miała otwarte oczy wpatrującą się w niego ze smutkiem.
- Co się stało? - spytała w pewnym momencie.
- Nic, nic śpij... Nie przejmuj się. - powiedział bardzo cicho. Był blady jak ściany w Skrzydle Szpitalnym. Widać było nie do końca zagojone blizny - pozostałości po ostatnich torturach.
- Jak mam się nie przejmować? Wyglądasz jak trup. Jeszcze te rany... - przeraziła się widząc jego stan. Ten jednak szybko odwrócił się na drugi bok jakby nic się nie stało. Ginny zauważyła jeszcze jak uciska ranę na ramieniu, z której sączyła się szkarłatna krew.
- Harry! - zawołała z przerażeniem widząc jak ten zamyka oczy - Ej! Obudź się! Proszę! - krzyczała. Jednak nic nie skutkowało. Po chwili przebrała się i wyczarowała niewidzialne nosze, po czym przetransportowała ukochanego do Skrzydła Szpitalnego.
- Co znowu? - powiedziała pielęgniarka oburzonym tonem - Ach... Znowu pan Potter... To się chyba nigdy nie skończy. - dodała już trochę łagodniej i zajęła się stałym pacjentem.
Ginny coraz bardziej się bała o męża. Kochała go. Teraz widząc go w tak opłakanym stanie poczuła pustkę. Tak bardzo chciała, by wreszcie wszystko wróciło do normy. Nie wiedziała, że najgorsze dopiero przed nimi.
- Harry... Proszę, obudź się. - szeptała głaszcząc jego zimną dłoń. Nagle poczuła minimalny ruch. Potem zauważyła, że ten otwiera oczy. Oczy, które jeszcze niedawno błyszczały, teraz były bez wyrazu. - Co się stało? - spytała rudowłosa
- Ginny... To był tylko koszmar... Nie musisz się o mnie martwić... - powiedział cichym głosem.
- To co mam udawać, że wszystko w porządku, że nic się nie dzieje?! - prawie krzyknęła.
- Jakbyś mogła... - powiedział oschle, co w ogóle nie było do niego podobne. Harry NIGDY, by do niej takim tonem nie mówił. Natychmiast wstała i wybiegła z płaczem zostawiając go samego.
- Co ja zrobiłem... - szepnął z paniką, ukrywając twarz w dłoniach. Rozglądnął się wokoło. Nigdzie nie widział Pomfrey. Z trudnością wstał. Przebrał się i powolnym, ostrożnym krokiem udał się w stronę swoich kwater. Z każdym krokiem czuł się coraz gorzej. Będąc pod drzwiami już nie wytrzymał. Osunął się na kolana.
- Ginny! - szepnął z desperacją. - Ginny! - Dziewczyna wybiegła z pomieszczenia i widząc go na ziemi natychmiast uklękła przy nim.
- Przepraszam cię... Nie powinienem był... - mówił.
- Teraz to musisz jak najszybciej znaleźć się w skrzydle! Poppy nas zabije jeśli nie znajdzie cię w łóżku. - powiedziała pomagając mu wstać.
- Nie mam już siły... Chodźmy do siebie. Jakoś się wytłumaczę. - szepnął. Ruda skinęła głową na znak zrozumienia. Po chwili dotarło do niej co właśnie zrobił. Ostatkiem sił przybył do niej, by ją przeprosić. Weszli do pokoju.
- Dzięki za pomoc. - dodał kładąc się spać. - Dobranoc. - szepnął.
- Miłych snów. - uśmiechnęła się. Zasnęli zupełnie nieświadomi tego, co może się dziać w tym samym czasie z ich dziećmi przygotowującymi się właśnie na wyjazd do Hogwartu.
CDN...
Hej :) Jak podobał się rozdział? Mam nadzieję, że nie jest źle. Pisałam go kilka dni. Starałam się dopracować szczegóły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz