niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 11 - Słabość

- Kiedy zaczynamy i od czego? - zapytał podekscytowany piętnastolatek.
- Dzisiaj... rozpoczniemy od powtórki materiału.
Zaczęła się krótka walka ojca z synem. Drętwota i Protego były używane na zmianę to przez Harry'ego, to przez Jamesa. Później przeszli do zaklęć rozbrajających.
- Expelliarmus! - zawołał nastolatek i po chwili trzymał w ręce różdżkę ojca.
- Świetnie ci idzie! - pochwalił go Harry Potter. - Jutro przyjdź o tej samej porze. Będziemy ćwiczyć nieco trudniejsze zaklęcia.
- Dobranoc tato.
- Dobranoc synu.
Harry odprowadził syna do stołu w Wielkiej Sali, po czym usiadł obok Ginny. Pochwalił najstarszego syna zaczynając jeść kolację.
- Patrz... - powiedziała wskazując ręką na stół Gryfonów, gdzie właśnie zatrzymał się jeden Ślizgon.
- Co Potter boisz się? Mój tata z chęcią przyjdzie i zrobi z tobą to samo co podczas ostatnich wakacji. - Victor Avery właśnie wyśmiewał się z kolegi, po czym uderzył go bardzo mocno w twarz.
- Dosyć! Panie Avery jeśli jeszcze raz zobaczę jak pan dokucza innym, zwłaszcza Potterom zostanie pan bezpowrotnie wydalony ze szkoły! Załatwię to! - warknął Severus podchodząc do ucznia piątego roku. Ślizgon popatrzył na opiekuna jego domu ze zdziwieniem i bez słowa odszedł w swoją stronę.
- Wszystko w porządku Jim? - spytał Harry podchodząc do syna. Nastolatek tylko skinął głową i przytulił się do ojca, który objął go ramieniem. - Porozmawiamy po lekcjach. Nie daj się Ślizgonom. - szepnął i wyszedł z Wielkiej Sali kierując się do pracowni, gdzie czekało już na niego kilka osób z szóstego roku. Jego myśli krążyły wciąż przy najstarszym synie.
- Dzień dobry panie profesorze.
- Witajcie... - odparł zamyślony.

Tym czasem James stał przed klasą Eliksirów, w lochach czekając na przybycie profesora. Był przerażony, co mówiły wszystkim wystraszone oczy i opuszczona głowa. Przez chwilę zastanawiał się nad ucieczką. Wszyscy mieli by spokój. Zastanowił się chwilę i stwierdził, że jednak to zły pomysł. Przecież nie umie się nawet obronić, a ataku nawet nie warto wspominać. Z zamyślenia wyrwało go głośne chrząknięcie.
- Masz zamiar wejść, czy będziesz tu tak sterczał?
Potter szybko oprzytomniał, wziął torbę i wszedł do klasy.
Przez cały dzień musiał znosić wredne zaczepki Ślizgonów. Gdy tylko przechodził obok kogoś, kto mógłby być dzieckiem śmierciożerców słyszał śmiech i wyzwiska pod jego adresem. Raz wdał się w bójkę z Ślizgonem z siódmego roku, co zauważył Harry.
- Co tu się dzieje? - warknął i odsunął chłopaka od syna.
- Tatuś nie zawsze będzie przychodził ci z pomocą Potter. Kiedyś zobaczysz na co nas stać. -
James w takich momentach nie był sobą. Wpadał w panikę, by później wpaść w ramiona ojca. Tylko wtedy czuł się bezpieczny.
- Minus pięćdziesiąt punktów i miesięczny szlaban z Flichem. - zwrócił się Harry w stronę ucznia, który groził Jamesowi. - Co tak stoisz zmiataj na lekcje! - warknął.
Gdy tylko Ślizgon znalazł się poza zasięgiem wzroku Jim zaczął płakać.
- James... posłuchaj mnie synku.... - Harry ukucnął i lekko uniósł głowę chłopca, by spojrzeć mu w oczy - Nie możesz ciągle ulegać. Rozumiem, że po ostatnich przeżyciach jest ci cholernie ciężko, jednak jesteś moim synem. Jesteś śliny, ale sam nie chcesz w to uwierzyć. Tak jak powiedział ten przebrzydły Ślizgon nie zawsze będę mógł cię obronić. Porozmawiam z Severusem o jego podopiecznych, a ty postaraj się nie chodzić samemu po szkole. Jasne?
- Tak tato - szepnął, przytulił się do niego, otarł łzy i skierował się w stronę wieży Gryfonów.
CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz