środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 6 - Severus Snape

Rozdział 6 - Severus Snape
Harry bardzo szybko się uczył. Teleportację opanował już po dwóch dniach, telepatię po czterech. Została jeszcze Czarna Magia, eliksiry i uzdrowicielstwo. Podczas szkolenia poznał wiele nowych klątw i uroków czarno-magicznych, jak i do czego używać wężomowę, magię bezróżdżkową, tworzyć co raz to nowe eliksiry, uleczać i wiele innych dziedzin magii. Był z siebie bardzo dumny.
- Witajcie kochani! Dziś każdy z was zostanie członkiem armii, do której się szkolił. - oznajmił Mistrz. Wszystko odbywało się bez zakłóceń, zwykła inicjacja. Lecz, gdy Harry stanął przed Mistrzem i wypowiadał słowa przysięgi uniósł się w górę na pół metra, a wokół niego wytworzyła się zielonkawa poświata. Zamknął oczy próbując przemóc ból jaki towarzyszył tej ceremonii po czym bezsilnie opadł na ziemię. Blizna bolała go coraz bardziej, świat zaczął wirować. Później była tylko ciemność...

~~*~~

Obudził się w ciemnym, wilgotnym lochu. Sam fakt, że już nie ma przy nim jego przyjaciół dobijał go. Czy poradzi sobie z tym wyzwaniem?
- Widzę, że wreszcie się obudziłeś, Potter. - zaśmiał się Voldemort. - Co ty robisz?! - warknął, gdy ten nagle zawisł do góry nogami. - Nieee!!! - krzyknął, gdy oberwał zaklęciem mocniejszym od Sectumsempry.
- Zanim kogoś porwiesz, to radziłbym najpierw sprawdzić czy nie umie przypadkiem więcej od ciebie, a teraz wybacz Tom, ale muszę wracać do rodziny. - powiedział powtarzając jego słowa z przed lat. Czarny Pan widząc teleportującego się Pottera zdążył rzucić ku niemu dwa zaklęcia. Cruciatusa i Zaklęcie Powolnej Śmierci.


~~*~~


- Harry! - Ginny rzuciła się na niego z radością. Po czym prześwidrowała go wzrokiem i zarządziła, by ten od razu udał się do pani Pomfrey. Tak też zrobił.
- No i znów ty... Może zamieszkasz tutaj? - zaproponowała Poppy.
- Dziękuję, ale raczej nie. - zaśmiał się cicho siadając na łóżku. Nagle zakręciło mu się w głowie, a z blizny popłynęła krew. Za trząsł się z bólu i opadł na poduszki poddając się działaniom Pomfrey, która zaczęła go badać. Zanim stracił przytomność usłyszał z jej ust czym dostał.
Tymczasem z drugiej strony Skrzydła Szpitalnego budził się właśnie Największy Postrach Hogwartu. Rozejrzał się nieprzytomnym wzrokiem po pomieszczeniu. Już wiedział gdzie jest, jednak nie to przykuło jego uwagę. Potter? Co on robi w Hogwarcie i to jeszcze w Skrzydle Szpitalnym?! - myślał Severus. Po chwili odetchnął głęboko i zaczął wsłuchiwać się co mówi Pomfrey. Cruciatus?! Zaklęcie Powolnej Śmierci?! - nie wiadomo dlaczego, ale coś w nim zawrzało. Podparł się na łokciach i pomału wstał, co nie było takie proste, w końcu leżał on w bezruchu około 16 lat, o czym nie wiedział.
- Severusie! W tej chwili kładź się! Musisz odpocząć! - zawołała pielęgniarka.
- Niby czemu?! - warknął.
- Byłeś w śpiączce około 16-stu lat i ty mi się pytasz czemu?! - oburzyła się.
- Co proszę? 16 lat? - zdziwił się z lekkim strachem.
- Tak. Pan Potter przyniósł cię tu pod koniec bitwy o Hogwart. Byłeś w stanie krytycznym. Na szczęście nie było jeszcze za późno. Przez kilka lat byłeś podtrzymywany przy życiu wieloma zaklęciami, które znał tylko pan Potter. To pomogło ci przeżyć. - wyjaśniła. Severus coraz bardziej otwierał oczy ze zdumienia. Potter uratował mi życie... Teraz moja kolej! - pomyślał z lekkim przerażeniem.
- Tym bardziej muszę wstać. Znam eliksir, który spowoduje, że zaklęcie Powolnej Śmierci nie będzie już na niego działało. - wyjaśnił.
- Ja ci to uwarzę tylko powiedz jakie składniki są potrzebne... - oświadczyła, ale mężczyzna przerwał jej stanowczym głosem.
- Nie. Ten eliksir może zrobić tylko jego najbliższy żyjący krewny znający owe składniki. -
- Ty niby nim jesteś? - zakpiła.
- Długo można by tłumaczyć. Daj mi to zrobić! - krzyknął.
CDN...

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 5 - Szkolenie

Rozdział 5 - Szkolenie
Potter obudził się koło szóstej nad ranem, przeciągnął się i z zapałem wstał z łóżka. Wyjął z szafy czyste szaty i ruszył w stronę łazienki. Następnie gotowy do treningu wyszedł z pokoju w stronę jadalni. Zastał tam już Megan jedzącą tosty z dżemem. Sam po chwili wziął z niej przykład. Po zjedzonym śniadaniu udali się do sali treningowej nr 17.
- Wasza Wysokość. - skłonili się widząc władcę.
- Witam, proszę mówcie mi po imieniu. Tak będzie nam łatwiej współpracować. Nazywam się Peeta King. - uśmiechnął się, po czym szybko dodał - Tylko proszę nie wspominać, że nie wypada! - jęknął.
- Oczywiście. - powiedzieli natychmiast.
- Podczas szkolenia na Mrocznego Stróża nauczycie się między innymi: oklumencji, legilimencji, czarnej magii, eliksirów, uzdrowicielstwa, teleportacji, telepatii, magii bezróżdżkowej oraz wielu, wielu innych. Zaczniemy od oklumencji. Najpierw Megan. - zaproponował. Dziewczyna z przerażeniem podeszła do Mistrza. - Legilimens. - powiedział i zobaczył wszystkie jej wspomnienia. Jednak po chwili wyszedł z jej umysłu. Następnie spróbował z Michaelem. Efekt był podobny. - Cóż, czyli jednak będziemy musieli rozpocząć od początku. Harry, może teraz ty spróbujesz? - spytał, a Wybraniec tylko skinął głową przygotowując się na atak. Następnie poczuł jak władca próbuje dostać się do jego umysłu. Przed swoimi oczami zobaczył krótki urywek jednej z walk z Voldemortem, po czym wyrzucił nieproszonego gościa z umysłu. - Bardzo dobrze! - pochwalił go Mistrz. - Za niedługo będziesz potrafił automatycznie stawiać bariery umysłowe, nawet nie myśląc o tym. Spróbujmy jeszcze kilka razy. - zaproponował na co Harry mimowolnie zgodził się. Po kilku kolejnych próbach upadł zmęczony na kolana. Co nie uszło uwadze jego przyjaciół i Mistrza. - Odprowadźcie go do pokoju... Ach zapomniałbym... Codziennie przed snem wyciszajcie się i oczyszczajcie umysł z wszelkich myśli. - dodał na koniec. Meggy i Mike podbiegli do bruneta z paniką w oczach. Pomogli mu wstać i ruszyli z nim do jego kwater.
- Dzięki. - wyszeptał Potter padając na łóżko.
- Skąd umiesz Oklumencję? - spytał Flynn z zaciekawieniem.
- Uczyłem się jej jak byłem w Hogwarcie. - odparł krótko, nie chcąc rozwijać tego tematu dodał. - Chyba już pójdę spać, jestem padniętyyy. - ziewną przeciągle. Wypił Eliksir Słodkiego Snu, po czym odpłynął...


~~*~~


Dwa tygodnie później cała trójka umiała świetnie opanowane obydwie sztuki umysłu.
- Dziś zajmiemy się... - zaczął, lecz nie zdołał dokończyć, gdyż do sali wpadł jego informator.
- Panie... Część wampirów i elfów się zbuntowała! - zawołał na wejściu.
- Zaraz się tam zjawię. Derek! - odparł Mistrz, wołając swojego pomocnika - Czy mógłbyś przez kilka dni zastąpić mnie i nauczyć teleportacji pana Pottera i rodzeństwo Flynn? - spytał.
- Oczywiście panie. - ukłonił się.
CDN...

Dziś trochę nudno... Ale z czasem będzie lepiej. (wiem pewnie jest sporo błędów, ale już nie miałam siły ich sprawdzać, poza tym nie jestem w tym dobra)
Zostaw po sobie ślad!

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 4 - Rytuał

Rozdział 4 - Rytuał
Inne miejsce i wymiar...
Harry ocknął się. Leżał na miękkim łóżku, co bardzo go zdziwiło. Przecież dopiero co był torturowany przez Voldemorta. Gad nie odpuściłby sobie zostawiając go tam.
- Gdzie ja jestem? - spytał.
- W Mrocznej Krainie. Jestem Mike Flynn. - przywitał się młodzieniec, który ni stąd ni zowąd wyrósł tuż nad nim. Miał on krótkie brązowe włosy i niebieskie oczy.
- Co ja tu robię? - zapytał niepewnie.
- Mistrz wezwał cię do naszego królestwa byś odbył szkolenie. Ja mieszkam tu od kiedy pamiętam. Podobno wraz z siostrą, która nazywa się Megan trafiliśmy tu, gdy mieliśmy rok. Słyszałem od Mistrza, że moich rodziców zabił Voldemort... Naukę zaczynamy dopiero za kilka dni. Wtedy co ty... Harry jak mniemam? - spytał tamten.
- Tak... - odparł cicho.
- Jakbyś potrzebował pomocy wypowiedz moje imię. Na pewno się zjawię, a i w szafie są szaty, łazienka jest za tymi drzwiami. - wskazał po czym pożegnał się: - Do zobaczenia. - uśmiechnął się i wyszedł. Potter wstał z łóżka, wyjął z szafy ubrania i poszedł do łazienki. Po chwili wyszedł odświeżony i przebrany w czarną szatę. Wypowiedział imię nowo poznanego, który natychmiastowo pojawił się tuż przed nim. - Zaprowadzę cię do jadalni. - oświadczył jakby czytając mu w myślach. Harry skinął głową, po czym poszedł za nim. Szli długim korytarzem. Na ścianach wisiało mnóstwo portretów. Gdy dotarli rozejrzał się ciekawie po pomieszczeniu. Ujrzał duży stół po środku sali, a nad nim ogromny żyrandol. Wnętrze wyglądało przepięknie. Ściany były koloru złotego, a podłoga była czarna. Przy stole czekała na nich dziewczyna o zielonych oczach i czarnych lokach. Harry usiadł po jej prawej, a Michael lewej i zaczęli jeść. Chwilę później dołączyło do nich jeszcze cztery osoby. Przedstawili się sobie po czym zasiedli do stołu.
Po skończonym posiłku poszli w stronę sali tronowej, gdzie czekał już na nich Mistrz.
- Witam was bardzo serdecznie. Na początek każdy z was przejdzie, krótki rytuał. Wtedy dowiemy się kto go będzie szkolił. Jak wyczytam nazwiska prozę, by tu do mnie podszedł. - przywitał ich. - Blake, Laura. - wypowiedział, po chwili na podest weszła wysoka blondynka o szarych oczach. Mistrz wziął do ręki sztylet i przeciął delikatnie jej skórę na nadgarstku. Kilka kropel krwi wlało się do srebrnej misy, z której nagle buchnął biały obłok. - Armia Obrońców, twój mistrz - Albert White. - zawołał. - Eliot, Nathan. - z szeregu wyłonił się osiemnastoletni chłopak o brązowych włosach i czarnych oczach. Został przydzielony do Armii Wampirów, a jego mistrzem został Andrew Hall. - Fry, John - przed Mistrzem stawił się rosły mężczyzna z jasnymi włosami i piwnych oczach. Trafił on pod skrzydła Christophera Collinsa do Armii Obrońców. - Fleming, Matthew. - do sali wpadł zdyszany nastolatek. Jego mistrzem został Edvard Jerome - Elf. - Flynn, Megan. - dziewczyna trafiła do Armii Mrocznych Stróżów, szkolić ją miał sam Mistrz. - Flynn, Michael - chłopak dołączył do siostry. - Potter, Harry - wywołany podszedł z podniesioną głową, nawet nie zważając na szmery. Stanął przed misą i patrzył jak Mistrz rozcina mu skórę na nadgarstku, jak z rany spływają dwie samotne krople szkarłatnej cieczy. Nagle buchnęła z niej tęczowa mgiełka. On sam uniósł się 10 cali i zaczął emanować rażącym światłem. Po kilku minutach wszystko ustało, a ten opadł na ziemię stając niepewnie na nogach. - Armia Mrocznych Stróżów! - zawołał Mistrz. - Teraz rozejdźcie się do swoich pokoi i odpocznijcie. Od jutra rozpoczyna się trening. Czeka was ciężki rok. Co do nowo przybyłych, na królestwo nałożona jest Pętla Czasu. Tu rok, tam pół sekundy. Można się rozejść. - uśmiechnął się.
Do Pottera podeszła Megan wraz z bratem.
- Cześć. Pomóc ci? - spytali. Tamten tylko skinął głową, po czym razem poszli do jego kwater. - To było niesamowite! Dziwne, że wszyscy jesteśmy w jednej Armii i będziemy szkoleni przez samego Mistrza! Nigdy się tak nie zdarzyło! Powtarzam NIGDY! Niewiarygodne! - Michael klasnął w ręce. - Acha zapomniałbym. Tu masz mapę zamku. - podał mu rulon.
- Dzięki. Na pewno się przyda. - powiedział z uśmiechem.
- My idziemy spać. Tobie też radzę. Szkolenie na Mrocznego Stróża jest bardzo trudne...
CDN...

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 3 - Odnajdę Cię!

Rozdział 3 - Odnajdę Cię!
Zielonooki usiadł na fotelu w swoich kwaterach cały czas patrząc w oczy Ginny. Szukał w nich nadziei, wsparcia. Znalazł je.
- Czas iść. - szepnął do żony po czym przytulił ją, widząc, że płacze. Pocałował ją po czym poszedł w stronę dzieci.
- Tata! - zawołały podbiegając do niego wpadając w jego ramiona.
- Słuchajcie... Idę po Jamesa... Obiecajcie mi, że będziecie grzeczni i będziecie pomagać mamie. Może mnie długo nie być. - powiedział do nich ojcowskim tonem.
- Dobrze. - skinęły jednocześnie głowami. Harry pożegnał się z rodziną, po czym ociężałym krokiem ruszył w stronę Zakazanego Lasu. Dotarł na czas.


~~*~~


Śmierciożercy znajdowali się na małej polanie, którą oświetlał księżyc. W środku okręgu stał Voldemort trzymający za szatę Jamesa Pottera II. Po chwili puścił go, a czternastolatek upadł bezwładnie na ziemię.
- Kogóż to moje oczy widzą? Czyż to nie Harry Potter? - zaczął Riddle zauważając go.
- We własnej osobie Tom. - odparł Wybraniec.
- W takim razie chyba czas rozpocząć przedstawienie! Rennervate! - wypowiedział zaklęcie, które skierował na młodego Pottera, który mimowolnie obudził się. - Crucio! - krzyknął Czarny Pan i James zaczął wrzeszczeć z bólu. Gdy Lord przerwał zaklęcie ten upadł na kolana z jękiem.
- Zostaw mojego syna! To mnie chcesz! Nie wyżywaj się na kimś, kto nic ci nie zrobił i nie ma jak się obronić! - warknął Harry.
- Crucio! Crucio! - dwa bardzo mocne torturujące zaklęcia pod rząd uderzyły w starszego Pottera, który mimo bólu starał się nie okazywać słabości i lęku. Następne dwa znów poleciały w stronę Jamesa. Wybraniec nie mógł pozwolić, by ten psychopata torturował jego syna na jego oczach, więc podbiegł przed nastolatka przyjmując na siebie zaklęcia, których nie był już w stanie wytrzymać. Osunął się nieprzytomny na ziemię.
- Bierzcie Harry'ego Pottera! Bachora zostawcie! - zarządził Voldemort. Po chwili zniknęli...


~~*~~


Ginny z zniecierpliwieniem i strachem spojrzała na zegar. Była już godzina 21:47, a Harry nadal nie wracał. Musiało coś się stać, że nie mógł wrócić z Jamesem. - pomyślała po czym pobiegła do Zakazanego Lasu rozglądając się za ukochanym. Przeraziła się widząc zakrwawionego syna samego na polanie.
- James! - zawołała podbiegając do niego - James! - łkała tuląc nastolatka
- C-o-o z t-at-ą-ą? - szepnął otwierając czerwone od płaczu oczy. Rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie było jego ojca! Zaczął trząść się z płaczu. - Bo... to...ach...
- Ciii.... Spokojnie... Opowiesz mi to później. Dobrze? Teraz się nie zmuszaj. - uspokoiła go rudowłosa. - Teraz musisz jak najszybciej trafić do skrzydła szpitalnego. - dodała, po czym pomogła synowi wstać.
- Poradzę sobie sam! - powiedział stanowczo i powolnym krokiem poszedł za matką. Po niedługiej chwili znaleźli się już w skrzydle. - Miałem opowiedzieć o tym, co się stało jak mnie porwali i jak to się stało? - spytał, na co Ginny skinęła głową. - Gdy wraz z Willem i Lily byliśmy u wujka Rona i cioci Hermiony większość czasu spędzałem po za domem. Najczęściej albo siedziałem na ławce w ogrodzie, albo na schodach. Wtedy też tam byłem. Nagle pojawili się Śmierciożercy. Próbowałem kogoś zawołać, ale było już za późno. Wzięli mnie do swojej siedziby. Voldemort co jakiś czas przychodził trochę mnie po torturować. Trwało to jeden dzień, ale i tak było to straszne. - mówił z drżeniem w głosie.
- Twój tata przeżywa takie rzeczy niemal codziennie... - wtrąciła Ginny.
- Później była tylko ciemność. Do czasu pojawienia się go na polanie w Zakazanym Lesie. Tata chciał mnie ochronić przed Cruciatusami... i zasłonił mnie. - opowiedział zakończył.
- Teraz o tym nie myśl już więcej się to nie zdarzy. Wypij to. - podała synowi eliksir Słodkiego Snu. Ten natychmiast zasnął. - Och Harry gdzie jesteś... - szepnęła ze łzami w oczach - Odnajdę cię! - przyrzekła sobie.
CDN...

Witajcie po dłuższej przerwie (nawet od kilku dni? hehehe)! Rozdział z księżyca, wiem. (hahah) Następny będzie lepszy! Obiecuję wam, że będzie się działo!

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 2 - Porwanie

Rozdział 2 - Porwanie
W mieszkaniu Rona i Hermiony...
- Ron, szybko bierz dzieci i teleportujcie się! - zawołała szatynka. - Śmierciożercy zaraz wyważą drzwi! -
- Wiesz może gdzie James?! - krzyknął tamten, z paniką rozglądając się dookoła.
- O nie... - pisnęła Hermiona wybiegając na zewnątrz.
- CO ty robisz?! - wołał Ron
- Tam jest James! Wy już się teleportujcie! - odpowiedziała i z różdżką w dłoni wybiegła z domu. Jak się okazało Śmierciożerców już tam nie było. - O nie! - rozpłakała się - Co ja powiem Harry'emu i Ginny? - jęknęła upadając na kolana. Po chwili jednak wstała teleportując się do Nory. Prawie natychmiast została otoczona przez rodzinę.
- Gdzie James? - spytała Lily.
- Został porwany. - powiedział bez zająknienia ich wujek Ron. Dzieci natychmiast pobiegły do wyznaczonego ich pokoju i zabrały się za pisanie listu do rodziców.

Kochani Rodzice!
Mamy złe wieści. Był atak. Śmierciożercy porwali Jamesa. Boimy się! Proszę zabierzcie nas już do Hogwartu!
Rozrabiaki - Lily i Will.



~~*~~


Harry obudził się po południu. Był cały obolały, ale mimo to zwlókł się z łóżka. Ginny przywitała się z nim po czym pokazała mu list od dzieci. Wybraniec przerażony tą informacją opadł na łóżko i patrząc się na kartkę postanowił:
- Ginny udaj się po dzieciaki. - zdziwił się, gdy przed jego oczami pojawiła się kartka. Odczytał ją.

Harry Potterze jeśli chcesz zobaczyć jeszcze syna przyjdź do Zakazanego Lasu dziś o zmroku. Jeśli ktoś będzie ci towarzyszył zabijemy tego smarkacza.. jak mu tam? James? Czekamy!

Zbladł, gdy skończył czytać.
- Nie możesz! To pułapka! - krzyknęła Ginewra.
- Tu chodzi o naszego syna, Ginny! Nie mogę go tak zostawić! Nie po tym wszystkim co się stało! - rzekł łamiącym się głosem. Ukochana czule pożegnała się z nim, po czym udali się w dwie różne strony. Brunet do Skrzydła Szpitalnego, a ruda do Nory.
O dziwo pani Pomfrey nie przejęła się jego zniknięciem. Powodem było pojawienie się nowego pacjenta. Potter spojrzał na nią pytająco na co ta powiedziała:
- Dziś rano przetransportowali do nas ze Św. Munga Profesora Snape'a. Stwierdzili, że za niedługo się obudzi. -
Harry nie udawał zaskoczonego.
- To wspaniale. - uśmiechnął się szczerze. Bardzo cieszył się z usłyszanych informacji.
- A co do ciebie, czemu nie leżysz w łóżku i nie odpoczywasz?! - warknęła, przypominając sobie o wczorajszym wieczoru.
- Nic mi nie jest, po za tym mam ważne sprawy do załatwienia. - starał się jakoś wymigać.
- Kiedy? - spytała.
- Późno. - odparł krótko.
- Marsz do łóżka! - rozkazała, na co ten tylko jęknął i niechętnie posłuchał pielęgniarki.


~~*~~


Tymczasem Ginewra Potter zjawiła się w Norze, gdzie została powitana przez wszystkich domowników. Dzieci podbiegły do niej z płaczem i przytuliły się. Ginny głaskała po głowie najmłodszą członkinię jej rodziny - Lily. Nie minęła chwila, a Will pobiegł do swojego pokoju po dwa duże kufry. Wrócił wlokąc obydwa za sobą. No, no, no... Ale dżentelmen. Pomyślała Ginny.
By dostać się pod bramy Hogwartu użyli teleportacji łącznej. Weszli do zamku.
- Ooo..... Ale tu pięknie! - westchnęła Lilianna widząc cudowne dekoracje przygotowane przez skrzaty domowe na kolejne rozpoczęcie roku szkolnego.
- Idę poszukać taty. Wy tu zostańcie. - rzekła, po czym wyszła. Od razu skierowała się do skrzydła. - Wiedziałam, że cię tu znajdę. - zwróciła się do męża.
- Pani Pomfrey mnie zatrzymała. - westchnął. - Która godzina? - zapytał chwilkę potem.
- 20:50. - odpowiedziała.
- W takim razie powoli trzeba się zbierać. Nie mogę się przecież spóźnić. - oświadczył szykując się do wyjścia.
- Ale czemu miałbyś? - spytała z obawą.
- Dlatego. - odpowiedział odkrywając bardzo poranioną nogę. - Miałem koszmar. Znowu. Voldemort torturował zielonookiego bruneta. Gdzieś tak w moim wieku. - rzekł nieco ciszej. - Trochę to dziwne. Przecież na skrzydło szpitalne są nałożone bariery ochronne. - dodał po czym pomału wygramolił się z łóżka, przebrał się i powolnym, ostrożnym krokiem poszedł z żoną w stronę swoich kwater.
CDN...

Hej. CZEKAM NA KOMENTARZE!